Pogoda w Hanoi sprzyja spacerom. Temperatura wynosi około 22-25 stopni. Wilgotność pozwala oddychać. Północ kraju przygotowuje się na jesień. Od połowy grudnia nad miastem zalegają chmury z deszczem. My załapaliśmy się na okres przejściowy pomiędzy gorącym latem, a chłodną jesienią.
Powoli zbliżamy się do Jeziora Hoan Kiem (Jezioro Zwróconego Miecza). Kiedyś w jeziorze żył żółw, który podarował rybakowi miecz z nadzwyczajnymi mocami. Rybak użył go do walki z Chińczykami podczas okupacji. Dzięki temu pokonał dynastię Ming, a Wietnam stał się wolnym krajem. Nad jeziorem przebiega czerwony most, który prowadzi do świątyni.
Na środku jeziora znajduje się Świątynia Nefrytowej Góry.
W pobliżu budynek poczty, gdzie można zaopatrzyć się w znaczki. Pocztówki najlepiej kupić w Starym Mieście. Cena nie powinna przekroczyć 5000 VND.
Nasz spacer wiedzie dalej pod pomnik Ly Thai To - założyciela Hanoi.
Zaglądamy też do dzielnicy francuskiej. Mijamy budynek opery. Chodniki są tutaj szerokie i wolne od motorów. W końcu można swobodnie spacerować bez ciągłego odwracania głowy i skokom w bok, aby ustąpić przejeżdżającym skuterom.
Tradycja łączy się z nowoczesnością na każdym rogu nowego Hanoi.
Powoli zatczamy koło i ukazuje nam się Katedra Świętego Józefa.
W tym miejscu polujemy też na coś do jedzenia. Na stole ląduje Bun Cha. Pyszny wywar z wołowiną, sajgonki i makaron ryżowy z chilli.
Szybko zastaje nas wieczór, a to oznacza, że zbliża się godzina naszego spektaklu.
Postanowiliśmy liznąć nieco dawnej kultury Wietnamu i udać się do teatru lalek na wodzie. Są dwa. My wybieramy ten starszy, który zlokalizowany jest po północnej części jeziora. Bilety kupujemy rano w kasie. Dopiero po wejściu na salę okazuje się, że dostaliśmy miejsca w pierwszym rzędzie.
Nasz strój mocno odbiega od teatralnego, jednak wtapiamy się w tłum.
Wszystko trwa 45 minut, kosztuje około 15 zł. Bardzo ciekawe doświadczenie i na pewno warto pójść, gdy mamy wolny czas. Sztuka jest grana kilka razy w ciągu dnia. Przedstawienie opowiada o codziennym życiu wietnamczyków, o legendach. Do tego można posłuchać granej na żywo muzyki i śpiewów. Wszystko w języku wietnamskim, więc jak ktoś nie zna języka to może sobie opowiedzieć własną historię ;)
Powoli zbliżamy się do Jeziora Hoan Kiem (Jezioro Zwróconego Miecza). Kiedyś w jeziorze żył żółw, który podarował rybakowi miecz z nadzwyczajnymi mocami. Rybak użył go do walki z Chińczykami podczas okupacji. Dzięki temu pokonał dynastię Ming, a Wietnam stał się wolnym krajem. Nad jeziorem przebiega czerwony most, który prowadzi do świątyni.
Na środku jeziora znajduje się Świątynia Nefrytowej Góry.
W pobliżu budynek poczty, gdzie można zaopatrzyć się w znaczki. Pocztówki najlepiej kupić w Starym Mieście. Cena nie powinna przekroczyć 5000 VND.
Nasz spacer wiedzie dalej pod pomnik Ly Thai To - założyciela Hanoi.
Zaglądamy też do dzielnicy francuskiej. Mijamy budynek opery. Chodniki są tutaj szerokie i wolne od motorów. W końcu można swobodnie spacerować bez ciągłego odwracania głowy i skokom w bok, aby ustąpić przejeżdżającym skuterom.
Tradycja łączy się z nowoczesnością na każdym rogu nowego Hanoi.
Powoli zatczamy koło i ukazuje nam się Katedra Świętego Józefa.
W tym miejscu polujemy też na coś do jedzenia. Na stole ląduje Bun Cha. Pyszny wywar z wołowiną, sajgonki i makaron ryżowy z chilli.
Szybko zastaje nas wieczór, a to oznacza, że zbliża się godzina naszego spektaklu.
Postanowiliśmy liznąć nieco dawnej kultury Wietnamu i udać się do teatru lalek na wodzie. Są dwa. My wybieramy ten starszy, który zlokalizowany jest po północnej części jeziora. Bilety kupujemy rano w kasie. Dopiero po wejściu na salę okazuje się, że dostaliśmy miejsca w pierwszym rzędzie.
Nasz strój mocno odbiega od teatralnego, jednak wtapiamy się w tłum.
Wszystko trwa 45 minut, kosztuje około 15 zł. Bardzo ciekawe doświadczenie i na pewno warto pójść, gdy mamy wolny czas. Sztuka jest grana kilka razy w ciągu dnia. Przedstawienie opowiada o codziennym życiu wietnamczyków, o legendach. Do tego można posłuchać granej na żywo muzyki i śpiewów. Wszystko w języku wietnamskim, więc jak ktoś nie zna języka to może sobie opowiedzieć własną historię ;)