wtorek, 16 kwietnia 2013

Latanie od kuchni cz. II, czyli WRO-DJE-WAW by Bingo Airways

Przepraszam, ale będzie trochę zdjęć z telefonu ;)
Zjeżdżamy z pasa i spotykamy naszych zleceniodawców - A320 Syphax Airlines. Widzimy również A321 Nouvelair. A także E195 Arkefly. Swoją drogą - właśnie dla nich wykonywałem swój ostatni lot w OLT ;)

Pogoda, jaka nas przywitała była idealna w porównaniu z tym, co miało wydarzyć się za chwilę. W mgnieniu oka zaciemniło się jeszcze bardziej. Docieramy do stanowiska postojowego, pogoda nadal się nakręca.
DTTJ 061800Z 02027G36KT 3000 TSRA SCT020 FEW023CB BKN030 14/12 Q1006 NOSIG RMK CB/NE/S

Chwilę później wchodzi na pokład komitet powitalny z przedstawicielami Syphaxa na czele. Bardzo sympatyczni ludzie, czuję, że będzie nam się dobrze współpracować. Rozmawiamy o ACMI, ale czas nas goni. Musimy mieć wymagany czas wypoczynku. Próbujemy wyjść z samolotu - próbujemy, bo mieszanka ulewy z piaskiem jest obecna dookoła, do tego silny wiatr i piękne błyskawice. Schodzimy na dół do autobusu, w zębach pełno piasku, a ubrania przemoczone po kilku metrach.

Wsiadamy do autobusu i sami nie wiedzą, co z nami zrobić. Czy potraktować nas jak każdego turystę czy jak załogę. Nie jesteśmy w mundurach, więc według nich nie jesteśmy załogą. A turystami też nie, bo jutro koło południa wracamy. Jeździmy od drzwi do drzwi i nikt nie chce się nami zająć. W końcu lądujemy na... komisariacie policji. Pytają nas o coś do oclenia, gdy jednogłośnie stwierdzamy, że nic nie mamy, oprócz tych worków złota, pieniędzy, palet alkoholu i elektroniki, zostajemy zwolnieni z przesłuchania... Bardzo "przemili" panowie kierują nas na odprawę paszportową, dostajemy pieczątkę i przejmują nas taksówkarze. Na szczęście zamówieni przez Syphax. Czekamy chwilę przed terminalem na samochody i przyglądamy się szalejącej pogodzie ;)

Jedziemy do hotelu. Podróż trwa 40 minut i przebiega dosyć niebezpiecznie. Kierowca mknie 120 km/h przy silnym bocznym wietrze, wodzie z morza wlewającej się na ulice i przy wielkiej ulewie. Stara się mieć minę pewnego i taki pewnie jest, bo przecież Allah nie pozwoli mu zginąć (a że załoga ma innego boga to już ich sprawa)
Docieramy do hotelu Djerba Palace, zrzucamy w pokojach walizki i spotykamy się na kolację. Po dwóch godzinach wracam do pokoju, żeby wziąć prysznic i się położyć. Niestety po całym dniu w busie i samolocie nie było mi to dane. Z kranu leci brązowa woda. Podejrzewam, że jest to wynik dzisiejszej ulewy.

Nie mniej jednak pokój nie należy do najgorszych. Jest klimatyzacja, telewizja i nawet jakieś owoce na stole. W łazience zestaw przyborów kąpielowych, a w pokoju ładnie pachnie. Hotel jak hotel.

Przestawiam zegarek godzinę do tyłu, ustawiam budzik i kładę się spać.

CDN