Rzut kamieniem od Antylopy znajduje się kolejne miejsce, obowiązkowe przy okazji wizyty w tej okolicy. To słynna Horseshoe Bend, czyli część Kanionu Glen, którym przepłya Rzeka Kolorado. Można tutaj stać i wpatrywać się bez końca w urwisko, które liczy 300 m.
Gdy już nacieszyliśmy się widokami, wsiadamy w naszego Suburbana i jedziemy na lody do Walmarta. Bierzemy standardowe pół litra na dwóch ;) i kierujemy się w stronę Parku Narodowego Zion.
Już kilkanaście kilometrów przed wjazdem zaczynają się charakterystyczne skały, z których słynie Zion.
I jesteśmy na miejscu. Tutaj również planujemy przejechać przed zachodem słońca, a jutro wrócić na inne szlaki.
Do hotelu dojeżdżamy chwilę przed zachodem słońca, chwilę potem łapiemy steki i żebra w pobliskiej knajpie, bo przecież bilans kaloryczny musi wyjść na plus. A ci, którzy są na diecie biorą tylko ziemniaki z cheddarem i bekonem.
Dobranoc :)