Pobudka wcześnie rano. Przecież mamy jechać na drugi dzień do Zion Parku. Jednak demokracja wygrała i zamiast tego liczbą głosów 4-2 wygrywają w to miejsce zakupy. Marshalls, TJ MAXXX i Target to kolejne punkty naszej wycieczki w drodze do Las Vegas. Na szczęście nie musimy nadkładać drogi, bo te sieciówki znajdziemy wszędzie, nawet na największych odludziach.
Do Las Vegas dojeżdżamy koło 15, miał być krótki, wyszedł długi, przystanek w rzekomo największym sklepie z pamiątkami na świecie. W hotelu meldujemy się około 16:30. Tym razem wybór pada na Luxor, czyli słynną piramidę. Pokoje dostajemy na tym samym piętrze, ale oddalone o kilka minut spaceru dookoła wnętrza. Jeden z widokiem na basen, a drugi na lotnisko.
Lobby hotelu, tak jak niemalże każdego w Vegas, to kasyno z niezliczoną ilością maszyn i ruletek. Próbujemy szczęścia. Ktoś tam wrzucił 100, wyciągnął 93, inny 30, wyciągnął 0. Generalnie kasyno wygrało.
Tymczasem zapraszam Was na spacer.
Długo nie uszliśmy. Zasiadamy na kolację w popularnej sieciówce Bubba Gump. W ubiegłym roku byliśmy na burgerach u Gordona Ramsaya, ale ich smak, forma podania nas zupełnie nie powalił.
Tutaj wzięliśmy jeszcze jakieś zupy i makaron. Było bardzo dobre, ale w tej cenie myślę, że można znaleźć coś bardziej oryginalnego. Pierwotnie chcieliśmy iśc do Nacho Daddy tuż obok, ale rezerwacje przyjmowali na ponad godzinę do przodu. Spalamy kalorie dalej.
Zupełnie padnięci i zmęczeni wracamy do hotelu, żeby nabrać nowych sił na jutro.