poniedziałek, 21 czerwca 2010

Śródziemnomorskie klimaty

Informacje ogólne:
16.06.2010 Kraków/Balice -> Milan/Bergamo
16.06.2010 Milan/Bergamo -> Barcelona/Girona
17.06.2010 Barcelona/Girona -> Palma de Mallorca
17.06.2010 Palma de Mallorca -> Barcelona/Girona
18.06.2010 Barcelona/Girona -> Milan/Bergamo
18.06.2010 Milan/Bergamo -> Wroclaw/Strachowice
Linia: RYANAIR

Dzień 1.
Podróż zarezerwowana kilka tygodni wcześniej zaczyna się tradycyjnie w pociągu. Tym razem z przesiadką w Częstochowie. Przed wyjazdem z Krakowa do Balic jeszcze odwiedzamy Empik, a później idziemy na croissanta i kawę do McDonald's.
Na lotnisku zjawiamy się na 2,5 h przed odlotem. Szybkie security i już jesteśmy w Airside. Dzisiejszy lot z Krakowa do Mediolanu-Bergamo obsługuje maszyna z początku 2009 roku EI-DYX. Odlot z pasa 07 i po starcie kierujemy się na południowy-zachód.

Po ostatnim locie z Katowic do Bergamo oczekiwałem ładnego widoku Alp z samolotu, niestety tym razem chmury przysłoniły szczyty. Na wysokości przelotowej mijamy dwie maszyny. Niestety tylko Air Maltę udało się złapać przyzwoicie. Na Air Berlina nie zdążyłem zmienić obiektywu.


Po godzinie lotu rozpoczęłliśmy zniżanie. Przebijając się przez grubą warstwę chmur doświadczyliśmy lekkich turbulencji. Po wyjściu z chmur zobaczyliśmy, że pogoda w okolicy nie jest najlepsza. W Bergamo deszczowo i mglisto. Przed lądowaniem tradycyjna procedurka. Przelot nad lotniskiem i lądowanie na pasie 28. Na prostej widoczna była ulewa, która szybko przemieściła się nad lotnisko i uderzyła chwilę potem jak doszliśmy do centrum handlowego.

Oczekując na kolejny lot zdecydowaliśmy się na shopping w Orio Center, dużej galerii handlowej na przeciwko lotniska. W tym miejscu należy zaznaczyć, że aby dojść do galerii należy przejść tunelem pod autostradą. Po dużym deszczu tunel zostaje zalany - nie ma możliwości przedostania się suchą stopą na drugą stronę, lecz gdy przestanie padać - woda szybko opada (~30 min).
Wieczorem udajemy się na kontrolę bezpieczeństwa i przechodzimy do strefy odlotu. Lotnisko w Bergamo ma dwie twarze. Pierwsza z nich to ponura i ciemna strefa ogólnodostępna, z której przechodzi się do nowo odremontowanej części Airside. Przestronna, jasna, czysta i kolorowa. Robi duże wrażenie i jest kompletną opozycją do Landside.
Wylot do Barcelony-Girony o czasie. Podczas lotu zniżanie przez chmury burzowe i bardzo miła niespodzianka w postaci dosyć silnych turbulencji. Lądowanie przed czasem.


Dzień 2.
O 7:40 odlatujemy na Majorkę. Bardzo krótki lot - z kołowaniem zajmuje niecałe 40 minut. Jak na odcinek ok. 300 km, poziom lotu jest dosyć wysoki, 27000 stóp.



Przy zniżaniu do lądowania w Majorce ukazuje nam się duże pole golfowe.

Po wylądowaniu na lotnisku w Palmie bardzo krótkie kołowanie do stanowiska postojowego. Mijamy kilka Boeingów 757-300 Thomas Cook i jednego 737-800 w malowaniu Haribo.




Lotnisko na Majorce robi wrażenie. Operacje lotnicze są tutaj niemal bez przerwy. Sam Terminal jest bardzo duży i przejście z jednego końca na drugi zajmuje sporo czasu.


Po wyjściu z terminala idziemy do autobusu, który jedzie do centrum miasta. Koszt przejazdu w jedną stronę wynosi 2 EUR. Wysiadamy o wiele wcześniej przed centrum, by typową dzielnicą mieszkalną idziemy do katedry La Seu, z okolic której roztacza się bardzo ładny widok na miasto.



Jest zbudowana w stylu gotyku katalońskiego.

Idziemy w nie-turystyczne rejony, które są chyba najładniejszą częścią miasta. Klimatyczne uliczki i ładne budynki dodają temu miastu uroku. Wzdłuż falochronu biegnie długa promenada przyozdobiona palmami, a równolegle do niej biegnie ścieżka rowerowa.





Po kilku godzinach zwiedzania wracamy na lotnisko, by wrócić do Girony. Jeszcze na szybko kilka zdjęć przez szyby terminalu i rozpoczyna się boarding.





W czasie, gdy my zwiedzaliśmy miasto, maszyna którą przylecieliśmy, poleciała do Hamburga-Lubeck i wróciła do Palmy. Szybki boarding, kołowanie i już jesteśmy w powietrzu. Z góry jeszcze rzut oka na centrum i odlatujemy w stronę naszego lotniska docelowego.





Przelatujemy nad Barceloną, a w oddali widać El Prat (BCN/LEBL).


Zniżanie w tworzącej się burzy, wpadamy w stosunkowo krótkie, lecz bardzo silne turbulencje. Były one niespodziewane, dlatego też wywołały krzyki nawet osób dorosłych.




Po wylądowaniu na lotnisku w Gironie udajemy się do miasta. Bilet w jedną stronę kosztuje 2,40 EUR, przejazd trwa około 20 minut. Na miejscu odwiedzamy informację turystyczną, w celu zaopatrzenia się w plan miasta. Komu podobają się miasta typu Bergamo będzie bardzo zadowolony z wizyty w Gironie, ponieważ jest tutaj jeszcze więcej ciasnych uliczek i ślepych zaułków.






Po kilku godzinach zmęczeni całogodzinnym zwiedzaniem Palmy i Girony wróciliśmy na lotnisko. Znalazł się czas na spotting z parkingu, z którego ładnie widać część płyty postojowej i pas startowy.


Dzień 3.
W piątek z samego rana wylecieliśmy do Bergamo. Po 1:20 h znaleźliśmy się na ziemi. Tym razem Bergamo przywitało nas bardzo ładną pogodą i temperaturą powietrza w sam raz na zwiedzanie. Na początku poszliśmy na godzinę popatrzeć na samoloty, następnie pojechaliśmy do miasta. Plan zwiedzania identyczny jak podczas mojej ostatniej wizyty w lutym, dlatego też nie będę drugi raz opisywał. Relacja z poprzedniej wizyty pod adresem: http://e-damian.blogspot.com/2010/02/raport-z-podrozy-madryt-i-bergamo.html . Dodam jedynie kilka fotek, których nie udało się zrobić poprzednim razem z powodu niesprzyjających warunków atmosferycznych. Z górnego miasta widać idealnie lotnisko Orio Al Serio oraz wszystkie operacje lotnicze.




Wylot do Wrocławia o czasie. Obłożenie małe, nieco ponad 50% miejsc zajętych. Po starcie ostatnie spojrzenie na lotnisko w Bergamo i wznoszenie na wysokość przelotową tradycyjnie już podczas tej wyprawy - przez chmury burzowe.




Niestety i tym razem nie udało się zobaczyć Alp. Lot przebiegł w miarę szybko, a lądowanie ponad 30 minut przed czasem. Zniżanie po raz kolejny w towarzystwie dobrze rozbudowanych chmur burzowych.


Przed lądowaniem możemy zobaczyć, jak Polska próbuje przygotowywać się do EURO2012...


...a po lądowaniu widzimy jak to robi lotnisko we Wrocławiu.


Po wyjściu zmierzamy w stronę przystanku autobusowego, by dojechać do dworca PKP. Około godziny 1 w nocy wchodzę do domu, szybki prysznic i kierunek: łóżko.