piątek, 25 października 2024

[Am. Płn. 2024] Park Narodowy Denali cz. II

 Pierwszego dnia w Parku byliśmy jeszcze ja jeździły autobusy wycieczkowe i mogliśmy dojechać tylko 15 km w głąb. Od dzisiaj, 13 września, droga jest otwarta dla prywatnych samochodów na około 45 km, więc możemy zapuścić się dalej i jest być może większa szansa na jakąś zwierzynę. Wczoraj wróciliśmy na tarczy.


W pewnym momencie asfalt się kończy i wjeżdżamy na żwir. 






Kolory, widoki, krajobraz super, ale zwierząt jak nie było tak nie ma. Pewnie zbyt duże zagęszczenie pojazdów skutecznie odstrasza je w dalsze zakątki parku. 

Jednak udało się złapać jednego łosia, który najpierw z oddali widoczny, majestatycznie zbliżał się do drogi, żeby w końcu ją przekroczyć. Piękny okaz. 






Przygoda ze zwierzętami w Denali dobiega końca i jedziemy w stronę Fairbanks. Po drodze zatrzymujemy się w mieście Nenana. Miasto wypłynęło na fali gorączki złota i było punktem przeładunkowym z kolei na wodę.





Zbliża się wieczór, jedziemy spać do Fairbanks, gdzie spędzimy dwie noce i spróbujemy złapać zorzę polarną.




czwartek, 24 października 2024

[Am. Płn. 2024] Park Narodowy Denali

 Polsko-amerykańskie śniadanie to chleb z Lubaszki, konserwa z Krakusa, pomidory z Walmarta i podła kawa z przelewu hotelowego. Kupiłem sobie ogórki konserwowe w plasterkach, ale po spróbowaniu jedyne do czego się nadawały, to do kosza. 

Dzisiaj w planach zobaczenie trochę zwierząt po drodze i w samym Parku Narodowym Denali. Pogoda ponownie nie rozpieszcza, ale nieśmiałe promienie słońca podświetlają złote liście na drzewach.


Zdjęcie z serii "Oczekiwania vs. rzeczywistość".


Ale i taka pogoda ma swój urok ;) Zjeżdżamy kilka kilometrów na Denali Highway. 220 km sezonowej, żwirowej drogi przez góry. Brzmi dobrze, żeby całą przejechać, ale nie mamy na to czasu. Nasza wypożyczalnia zastrzegła sobie, że jeśli cokolwiek nam się przydarzy na tej trasie to nie będą nam w stanie pomóc, dlatego zapuszczamy się w nią tylko z ciekawości, na kilkanaście kilometrów. 







Zbliżamy się do bramy Parku Narodowego Denali. Za każdym zakrętem kryją się jesienne kolory.



W parku organizowane są kilka razy dziennie, w sezonie, wyjazdy do zagrody, gdzie znajdują się psy zaprzęgowe. Udało nam się załapać na ostatni pokaz w tym sezonie. Zielone autobusy kursują bezpłatnie 40 minut przed pokazami i przewożą zainteresowanych na miejsce.


Psy można dotykać, głaskać, miziać i drapać. Wydaje się, że to lubią lub są po prostu cierpliwe. Albo jedno i drugie.







Po prawie dwóch godzinach wsiadamy w autobus powrotny, który zamieniamy na swoje auto i jedziemy w głąb parku spróbować złapać jakieś dzikie zwierzęta i pooglądać widoki.





Zwierząt nie widzieliśmy, ale szalone czerwienie i pomarańcze są wyjątkowe i niespotykany nigdzie indziej.

Jedziemy do hostelu, zostawiamy rzeczy i lecimy coś zjeść.




Replika autobusu z ksiązki/filmu Into The Wild przy restauracji 49th State Brewery, w którym uzupełnialiśmy kalorie i promile.







Zjedliśmy chowder i halibuta na dwa sposoby. Żonie piwo nie smakowało, więc musiałem dokończyć za nią - miałem happy hour ;) 

[Am. Płn. 2024] Talkeetna

Powoli redukujemy jetlaga i próbujemy się pogodzić, że uciekliśmy z ciepła do zimna. Ruszamy na północ. Najpierw odbieramy spraye na niedźwiedzie, które wcześniej kupiliśmy online w Walmarcie i kolejny przystanek to Mirror Lake. 






Dalej jedziemy do Eklutny. Wikipedia twierdzi, że pierwsze wzmianki o mieszkańcach pochodzą z przed 800 lat i jest jedną z najstarszych zamieszkałych lokalizacji w regionie Anchorage. Znajduje się tutaj cmentarz, który powstał z połączenia dwóch kultur - rdzennej ludności Alaski oraz napływowych Rosjan. Domy duchów buduje się tutaj od 1650 roku. 




Kolejny przystanek to Jezioro Eklutna.





Jak wyszły grafiki to trochę pozmienialiśmy plany. Z Anchorage mieliśmy jechać od razu do Parku Narodowego Denali, ale dodaliśmy po drodze jedną noc w Talkeetna. Na miasteczku podobno wzorowali się twórcy serialu Przystanek Alaska. Jest tutaj dobry punkt widokowy na sam szczyt, jednak tego dnia mogliśmy obejrzeć go tylko w internecie. Górę Denali zamieniamy na Denali Brewing i kilka kilometrów przed miastem zatrzymujemy się na obiad.



Dobra pizza, dobra zupa, jeszcze lepsze piwo i cydr. Zrzucamy bagaże i idziemy na spacer przez mokre miasto.







Miasteczko-sklep z pamiątkami, prawdopodobnie warto tutaj zajechać po widok Denali. Nas niestety ominął, być może atmosfera miasta w sezonie też jest lepsza. Dobry punkt, żeby się przespać i jechać dalej. Poza sezonem raczej nic ciekawego.