czwartek, 8 września 2022

[CA2022] Wybrzeżem z przygodami

Wstyd byłoby nie dokończyć relacji, tym bardziej, że od powrotu minęły już 4 miesiące. Dopiero teraz udaje mi się znaleźć trochę czasu, gdy sezon letni dobiega końca i siłą rzeczy jest więcej czasu w domu.

Chwilę próbuję odnaleźć się w czasie i przestrzeni, gdzie zakończyłem poprzednią część relacji. Muszę zerknąć na mapę z pinezkami i namierzyć ostatni hotel. OK - Silver Surf Motel. 

No to zaczynamy od śniadania, zakupione dzień wcześniej pieczywo i warzywa na lokalnym targu. Na dzisiaj do odhaczenia kilka nadmorskich miasteczek. Na rozruch spacer po lokalnym brzegu Pacyfiku.


Pogoda dopisuje, ładujemy baterie rześkim, chłodnym powietrzem. Kilkanaście kilometrów później wjeżdżamy do Morro Bay, krótki spacer i dalej do Pismo Beach. Tutaj szybka przechadzka molo, głodniejemy i łapiemy drugie śniadanie. Wybór padł na Hoagies - fantastyczne wrapy z wołowiną grillowaną na miejscu. Bierzemy jednego na pół - ale to jest pyszne! Do tego zakręcone frytki, tysiące kalorii i niebo w gębie. Kolejka cały czas stoi przed lokalem, ale szybko się przesuwa. Do wyboru wiele różnych kombinacji wrapów, kanapek i dużych dań głównych.



Jeden wrap na pół to aż nadto. Z ledwością ruszamy się dalej. Po drodze chcemy odwiedzić jeszcze kilka miejscowości, zdążyć na zachód słońca w Malibu i dotrzeć do hotelu w Torrance nieopodal Los Angeles.

Wracamy do naszego samochodu, ustawiamy nawigację na Lompoc, bramę do lokalnej Toskanii i ruszamy. Dosłownie po pięciu minutach nasz poczciwy Jeep Renegade komunikuje nam, że ciśnienie w prawej tylnej oponie znacząco spadło. 


No dobra, co robić. Gdybym był w swoim pojeździe - to wymiana opony i jedziemy dalej. Szczerze mówiąc, na kilkadziesiąt wypożyczeń w różnych krajach, pierwszy raz przydarza nam się taka sytuacja. Nie dotykamy się do opony, wydzwaniamy na assistance, który zakupiliśmy w Enterprise. 

Dzień dobry, dzień dobry, stoicie bezpiecznie? Tak. Gdzie jesteście? Tu. OK, niczego nie dotykajcie, szukam dla Was pomocy. 10 minut, 20, 30, 50. 

Dzwonimy ponownie i pytamy, co jest grane. Tak, tak, pamiętamy, szukamy, czekajcie. Po kolejnych 40 minutach bohatersko bierzemy sprawy we własne ręce. Napełniamy przebitą oponę za pomocą zestawu naprawczego z bagażnika, szukamy najbliższego oddziału Enterprise - 20 km na lotnisku w San Luis Obispo i po 15 minutach dojeżdżamy na miejsce.

Starsza ciemnoskóra kobieta informuje nas, że jest niedziela, ona nie ma żadnych samochodów na stanie, dzwoni gdzieś, daje nam adres - jedźcie, tam Wam pomogą. 



Kilka minut później dojeżdżamy do dużego warsztatu i wulkanizacji. Ekspresowo się nami zajmują, ale niestety uszkodzenie opony nie pozwala na naprawę - trzeba wymienić. Pracownik obdzwania zaprzyjaźnione warsztaty, nie ma rozmiaru.

O - dostajemy SMS - pomoc przyjedzie za godzinę - 3 godziny po zgłoszeniu. Potem czytamy w umowie, że mają na to aż 24 h.... 

Wracamy na lotnisko, na zastępstwo dostajemy Nissana Kicks. Próbujemy wrzucić tam nasze bagaże - dwie duże walizki, dwie małe i jakieś luźne torby. Do bagażnika wchodzi tylko jedna duża walizka. Wracamy do stanowiska Enterprise i próbujemy, już wkurzeni, wykłócić coś większego. Niema, niedasie. 

Naszej rozmowie przysłuchuje się ktoś z zaplecza - młody chłopak, okazuje się, że manager punktu. Ekspresowo zabiera nam Kicksa, prowadzi na parking i mówi, że możemy sobie wybrać samochód. Bierzemy Hyundaia Kona i po niewiele ponad 3 godzinach ruszamy w dalszą trasę.

Wnioski? Jak bierzecie samochód z dużej wypożyczalni i coś się wydarzy bez udziału osób trzecich, spróbujcie dojechać do najbliższego punktu danej wypożyczalni i rządajcie wymiany pojazdu, bez żadnych wycieczek po warsztatach, ewentualnie można spróbować załatwić to przez infolinię. 

Jedynym plusem tej sytuacji był zwrot Jeepa z bakiem 1/6, a odbiór Kony z fullem, za co nas potem nie rozliczono.