środa, 16 października 2024

[Am. Płn. 2024] Anchorage, Alaska

 Ale się nie wyspałem. Chyba Wendys z Seattle dał mi w kość albo coś złapałem. No ale zwlekamy się z łóżka i schodzimy na dół coś zjeść. Generalnie ceny noclegów w stosunku co można za to dostać, są crazy. Przez cały nasz wyjazd bierzemy hotele lub hostele, które są czyste i mają łazienkę w pokoju. Jednak Anchorage (i trzy miejsca po drodze) nas trochę pokonało w tej kwestii i śpimy w hostelu, który ma wspólną łazienkę, ale dużym plusem jest ogromna kuchnia. A to szansa na normalne śniadanie :)

Ten dzień traktujemy rozruchowo. Idziemy popatrzeć sklepy z pamiątkami, wypożyczamy rowery, żeby pojeździć po wybrzeżu i robimy zakupy na kolejne dni. 


Pogoda zmienia się jak w kalejdoskopie. Ukształtowanie terenu z resztą też. Teraz już wiemy, dlaczego proponowano nam rowery hybrydowe. Ze stanowczością odmówiliśmy, bo przecież jeździmy sporo na rowerach, no ale po płaskim ;) Trochę się zmachaliśmy, ale spotkaliśmy kilka łosi w krzakach. Nie chcieliśmy za blisko podchodzić, żeby się nie spłoszyły. 


Po przejechaniu wybrzeża i lasku, naszym oczom ukazał się taki oto widok.


Jadąc wzdłuż jeziora, w zatoczkach można było spotkać zacumowane hydroplany. Bardzo popularny środek transportu na Alasce. Cały czas można było je obserwować w różnych miejscach na niebie.



Znaki - z uwagą na łosie.


Mapa trzęsień ziemi, które dotychczas nawiedziły Alaskę i Aleuty.


Zupełnie przypadkowo ;) zostało nam całe popołudnie na spotting. Trochę popadało, ale niedługo przed zachodem słońca wyszło piękne słońce i pojawił się nawet gość.














Miasto samo w sobie mało ciekawe, dobre na zrobienie zapasów i zakup pamiątek - tutaj były najtańsze. Jest trochę knajpek, miałem sporo pinezek, ale z nich ostatecznie nie skorzystaliśmy.