niedziela, 26 marca 2023

[LATAM 2022] Buenos Aires

 Dulce de leche połączone ze śmietankową filadelfią na francuskim rogaliku... co to za smak! Pochłanialiśmy je jeden za drugim na śniadaniu w hostelu, usprawiedliwiając się, że musimy mieć siłę na zwiedzanie. Tak, tak... :)

Hostel Colonial, w którym się zatrzymaliśmy zarezerwowany na bookingu według zasady - ocena minimum 7,0, podwójne łóżko i prywatna łazienka. Wygląda mocno lokalnie i chyba nie do końca ogarniają w recepcji booking, bo chcieli od nas dokładnie połowę tego, co wyświetlało się w rezerwacji. Karty wcześniej nie podawaliśmy, na miejscu płatnośc gotówką, więc się nie sprzeczaliśmy.


Robimy check-out z naszego pokoju, bagaże zrzucamy w recepcji i ruszamy zwiedzać. Będzie to kolejny intensywny dzień, bo koło 19:00 musimy jechać na lotnisko - koło 22:30 mamy Air France do Paryża.
Wsiadamy w Ubera i nasze pierwsze kroki kierujemy na cmentarz Cementario de la Recoleta. Płacimy niemało za wstęp i kręcimy się z godzinę po uliczkach. Bardzo oryginalne i piękne miejsce, ale nie chciałbym się znaleźć tutaj wieczorem.





Dalej idziemy przed siebie, po pinezkach na mapie, mniej więcej po drodze zwiedzając Buenos Aires. 








Nie jesteśmy głodni, ale zielona pinezka na naszej mapie oznacza tylko jedno - miejsce, gdzie warto zjeść. Wchodzimy do pizzerii Las Cuartetas. Kultowe miejsce ze względu na historię i smak pizzy, którą serwują. O tej godzinie większość placków jest niedostępna, ale my tylko na gryza, więc bierzemy co jest.





 No bardzo dobra, pyszna bym rzekł ;) Kręcimy się jeszcze chwilę po okolicy, potem wsiadamy w ubera i jedziemy do dzielnicy La Boca. Kolorowa, baaaardzo turystyczna i droga.














Stąd pieszo wracamy do hotelu, przez całe miasto, około 7 km, uff jak gorąco. Po drodze kupujemy worek empanad, które widzieliście wyżej - różne smaki, bardzo dobre i tanie, żeby mieć awaryjnie na wieczór, gdybyśmy się nie zabrali do Paryża. 
Zanim wejdziemy do hostelu po nasze bagaże i wziąć prysznic, zasiadamy na obiad w restauracji La Posada de 1820, która znajduje się tuż obok. Punkt obowiązkowy programu - stek. Ładnie podany, niedrogi, ogromny. 


Takim akcentem kończymy naszą przygodę z Buenos Aires. Nie mieliśmy oczekiwań do tego miasta. Po zwiedzaniu Santiago w Chile, byliśmy przygotowani, że Buenos będzie podobne - wcześnie zamknięte restauracje, z niskim poczuciem bezpieczeństwa i niezbyt czyste. 
Okazało się jednak przeciwnie. Bardzo, ale to bardzo żałowaliśmy, że zostawiliśmy sobie na to miasto tylko 24 h. Zdecydowanie zamiast dodawać dzień w Ushuaia, mogliśmy go spędzić tutaj. Ogromne zaskoczenie na plus. Skojarzenia z Nowym Jorkiem, ale takim Ameryki Południowej. Bardzo kosmopolityczne miasto, różnorodne, dużo knajp, ogródków, miejsc do zwiedzenia. Jeśli będziemy kombinować jakieś wakacje w tym regionie to z pewnością tutaj wrócimy i trzy dni poświęcimy na Buenos Aires.
Zbliża się wieczór, przyjechał nasz transport na lotnisko. Zarzucamy plecaki i kończymy naszą przygodę z Argentyną.