Do południa czas spędzamy na plaży, łapiąc najlżejsze promienie słońca jeszcze przed najgorszym upałem. Na dzisiaj zaplanowaliśmy Ibn Battuta Ball i Madinat Jumeirah, więc najlepiej po drodze zahaczyć plażę - wybór pada na tę przy Burj Al Arab.
Jej plusem jest o dziwo mała popularność, ale być może ze względu na brak możliwości wypożyczenia parasola czy leżaka oraz braku miejsca, gdzie można kupić coś do picia w rozsądniejszej cenie niż 15 AED za pół litra wody. Generalnie my byliśmy samowystarczalni, więc plaża była odpowiednia do wylegiwania się przed około 3 godziny na słońcu. Dodatkowym plusem, przynajmniej dla mnie jest głębokość wody. Żeby popływać nie trzeba odchodzić daleko od brzegu, ponieważ poziom wody już 10 metrów od brzegu jest powyżej 1,8 m.
Po kąpielach wodnych i słonecznych zbieramy cygański tabor i jedziemy autobusem do Ibn Battuta Mall. Jest to centrum handlowe zbudowane na cześć wielkiego, arabskiego podróżnika - Ibn Battuty. Znajdziemy tutaj prawie 300 sklepów, 50 restauracji i kino na 21 sal. Obecnie trwa rozbudowa o powierzchnię pozwalającą na wynajem 150 dodatkowych sklepów.
Centrum handlowe nie jest popularne wśród turystów, ponieważ znajduje się na samym południu Dubaju. Jednak nie przyjechaliśmy tutaj na zakupy. Jest to obiekt podzielony na 6 stref tematycznych, prezentujące kraje które odwiedził Ibn Battuta.
Pierwsza z nich to kraina Chin.
Dalej przechodzimy do Indii.
Kolejnym tematem jest Persja i... Starbucks w centrum uwagi.
Tunezja.
I Andaluzja, gdzieś po drodze zagubił mi się Egipt ;)
Po dwóch godzinach spędzonych w środku jedziemy w kierunku Madinat Jumeirah. Dubaj cały czas się rozrasta we wszystkich płaszczyznach.
Po drodze mijamy przystanek tramwajowy, który kompletnie nie przypomina tych, które znamy z naszej rzeczywistości.
Kilka chwil później docieramy do sztucznej zatoki dubajskiej Mariny, gdzie wzdłuż 7 km linii brzegowej rosną pną się największe apartamentowce świata.
Po Marinie na dwóch trasach pływają statki operatora RTA. My wybieramy tę do Marina Mall, płacimy 5 AED od osoby i po kilku minutach jesteśmy na pokładzie. Cała łajba jest jest dla nas, bo nikogo nie ma poza nami.
Po 10 minutach dopływamy na miejsce.
CDN
Jej plusem jest o dziwo mała popularność, ale być może ze względu na brak możliwości wypożyczenia parasola czy leżaka oraz braku miejsca, gdzie można kupić coś do picia w rozsądniejszej cenie niż 15 AED za pół litra wody. Generalnie my byliśmy samowystarczalni, więc plaża była odpowiednia do wylegiwania się przed około 3 godziny na słońcu. Dodatkowym plusem, przynajmniej dla mnie jest głębokość wody. Żeby popływać nie trzeba odchodzić daleko od brzegu, ponieważ poziom wody już 10 metrów od brzegu jest powyżej 1,8 m.
Po kąpielach wodnych i słonecznych zbieramy cygański tabor i jedziemy autobusem do Ibn Battuta Mall. Jest to centrum handlowe zbudowane na cześć wielkiego, arabskiego podróżnika - Ibn Battuty. Znajdziemy tutaj prawie 300 sklepów, 50 restauracji i kino na 21 sal. Obecnie trwa rozbudowa o powierzchnię pozwalającą na wynajem 150 dodatkowych sklepów.
Centrum handlowe nie jest popularne wśród turystów, ponieważ znajduje się na samym południu Dubaju. Jednak nie przyjechaliśmy tutaj na zakupy. Jest to obiekt podzielony na 6 stref tematycznych, prezentujące kraje które odwiedził Ibn Battuta.
Pierwsza z nich to kraina Chin.
Dalej przechodzimy do Indii.
Kolejnym tematem jest Persja i... Starbucks w centrum uwagi.
Tunezja.
I Andaluzja, gdzieś po drodze zagubił mi się Egipt ;)
Po dwóch godzinach spędzonych w środku jedziemy w kierunku Madinat Jumeirah. Dubaj cały czas się rozrasta we wszystkich płaszczyznach.
Po drodze mijamy przystanek tramwajowy, który kompletnie nie przypomina tych, które znamy z naszej rzeczywistości.
Kilka chwil później docieramy do sztucznej zatoki dubajskiej Mariny, gdzie wzdłuż 7 km linii brzegowej rosną pną się największe apartamentowce świata.
Po Marinie na dwóch trasach pływają statki operatora RTA. My wybieramy tę do Marina Mall, płacimy 5 AED od osoby i po kilku minutach jesteśmy na pokładzie. Cała łajba jest jest dla nas, bo nikogo nie ma poza nami.
Po 10 minutach dopływamy na miejsce.
CDN
