piątek, 8 maja 2015

Dubaj 2015 cz. II - lecimy do Belgradu

28.04.2015 r., godz. 06:30 - znienawidzona melodyjka bliżej nieokreślonej treści drażni nasze uszy. To z pewnością budzik. Jak zwykle niewyspani po wieczornym pakowaniu bez pośpiechu rozpoczynamy dzień. (Tak, tak, zawsze obiecuję sobie, że walizka spakowana będzie stała dzień wcześniej, a spać pójdę po Dobranocce, ale zwykle kończy się na wrzucaniu wszystkiego rano).
Nasz wylot jest o 9:40, na lotnisku zjawiamy się standardowo dwie godziny przed odlotem, żeby dostać w miarę dobre miejsca. Niestety wielki minus dla Air Serbii, że nie oferuje odprawy online i możliwości wyboru miejsca przez internet. Tak to zyskalibyśmy rano przynajmniej godzinę snu.

Odprawa przebiega bez problemu, nasz bagaż jest nadawany od razu do Abu Dhabi i... zaraz, zaraz... jeden do Abu Dhabi (AUH), a drugi do Etihad Travel Mall w Dubaju. Sprawa zostaje wyjaśniona przy gate z obietnicą, że bagaż dostanie nową wywieszkę i oba odbierzemy w AUH. Ale wcześniej kontrola bezpieczeństwa - o zgrozo - trzeba wyjmować wszystkie kable, słuchawki, ładowarki, laptopy, aparaty, obiektywy. Byliśmy zmorą pana, któremu przyszło nas rozkładać na czynniki pierwsze. Aczkolwiek muszę zaznaczyć, że pierwszy raz spotkałem się z miłą obsługą na security dla pasażerów na Okęciu. Dużo w tej kwestii się poprawiło, bo o ile bramka dla załóg była zawsze miła, sympatyczna i uśmiechnięta, to prawdziwym przeciwieństwem było security dla pasażerów.

Przed przejściem do gate krążymy po sklepach, które nawet jak na lotniskowe warunki oferują chore ceny. Na oglądaniu się kończy i powoli przez kontrolę paszportową zmierzamy do gate. Nasz samolot na pierwszy odcinek to A319 YU-APA. Wyprodukowany w 2004 roku, latał wcześniej dla Independence Air i ArmAvii, teraz dla Air Serbii, ląduje przed czasem i staje przy rękawie. Obserwujemy wychodzących pasażerów, których jesteśmy w stanie policzyć, bo obłożenie na rejsie przylotowym wynosi zaledwie 16 osób. Nasz lot już jest bardziej obłożony, na oko 90% miejsc zajętych. Pasażerowie to w większości Polacy, których wielu potem spotykamy na wieczornym rejsie do Abu Dhabi. 


Przy wejściu na pokład wita nas kapitan, szefowa pokładu i "czwórka". Pierwsze dwa rzędy to fotele klasy biznes w układzie 2-2. Klasa ekonomiczna tradycyjnie 3-3, a w każdej trójce znajdziemy koc i poduszkę - na półtoragodzinnym rejsie - nieźle. Jeśli nie chcemy spać pod jednym z nieznajomą to zawsze można poprosić o dodatkowy. 

Od gate odbijamy o czasie i kołujemy do pasa 15. Jesteśmy witani w imieniu wszystkich linii partnerskich Etihada, co zajmuje załodze trochę czasu, bo wita nas między innymi Jet Airways, Virgin Australia, Aer Lingus, Alitalia, Etihad i inni. 

Kilkanaście minut po starcie rozpoczyna się bezpłatny serwis. I tutaj duże pole do popisu ma Air Serbia, ponieważ najpierw każdy otrzymuje "lunch boxa" w ładnej papierowej torbie z logo linii, w którym znajduje się mała butelka wody, buła z szynką, serem, ogórkiem konserwowym i musztardą oraz ciastko cytrynowe. Wolne miejsce zapełnia set z serwetką, mieszadełkiem, cukrem, śmietanką i chusteczka nawilżająca. 



Druga część serwisu to napoje. I tutaj mamy szeroki wybór: kawa, herbata, woda gazowana i niegazowana, soki jabłkowy, pomidorowy i pomarańczowy, coca cola, fanta, sprite, tonic. Z alkoholi serbskie piwo Jelen, białe i czerwone wino oraz wódka Absolut, whisky Red Label i gin. Jak na krótki lot europejski wygląda to nadspodziewanie dobrze.



Lot przebiegał rutynowo. Oceniając załogę muszę powiedzieć, że byli bardzo profesjonalni. Obsługa z niewymuszonym, naturalnym uśmiechem na twarzy była naprawdę na wysokim poziomie. Podczas lotu kapitan odzywał się aż trzy razy. Na powitanie jeszcze na ziemi podał wszystkie szczegóły lotu, na wysokości przelotowej pasażerowie dowiedzieli się o mijanych krajach, pogodzie na trasie, ilości paliwa w zbiornikach czy temperaturze na zewnątrz i już na zniżaniu podano pogodę na miejscu. 



Belgrad przywitał nas temperaturą w okolicach 24*C i lekkim deszczem, którego na szczęście nie widzieliśmy już do końca podróży.



Na płycie spotykamy Antka i dwa ATRki Air Serbia. Maszyny do odśnieżania niestety nie mają schronienia poza porą zimową.


Dalej swojskie klimaty w pełni.


W Belgradzie stajemy przy rękawie, a stamtąd idziemy prosto do kontroli paszportowej.