czwartek, 4 czerwca 2015

Dubaj cz. IX - Al Bastakiya

Następnego dnia wstajemy i shuttle busem z hotelu jedziemy na plażę. Korzystamy z transportu tam, ale powrót już o 12 wydaje nam się przedwczesny, dlatego w drodze powrotnej korzystamy z transportu miejskiego. I tutaj wielkie rozczarowanie... Autobus który podjechał na przystanek miał odjeżdżać kilka minut później, ale kierowca zrobił sobie 40 minutową przerwę. Potem gdy już ruszyliśmy okazało się, że klima nie dziala i tak w kilkudziesięciostopniowym upale dotarliśmy w okolice hotelu. Chwila odpoczynku, szybki obiad i zwiedzamy dalej.

Godzina 17:30, czyli pora, kiedy robi się chłodniej, na ulice wychodzą tysiące mieszkańców i można wreszcie odetchnąć...

Ten wieczór podbijania miejscowych bazarów zaczynamy przy stacji tramwajów wodnych (tzw. abr, abra) Al Sabkha Abra Station. Zaraz obok jest otwarta kawiarnia, gdzie kosztujemy soku wprost z kokosa :)


Nie było to może najpyszniejsze doświadczenie, ale warto tego spróbować, bo zdecydowanie różni się od napojów kokosowych, które można kupić w sklepie.

Zaraz obok za 1 AED od osoby wsiadamy w abrę i niesamowicie zatłoczonym kanałem przepływamy na drugą stronę do stacji przy Dubai Textile Souk.


Abry są obsługiwane przez lokalną firmę transportu miejskiego, która w swoim władaniu posiada wszystkie autobusy, metro, tramwaje i taksówki - RTA. Nie mają określonego rozkładu jazdy, ale liczba chętnych i liczba abr pozwala na to, żeby od momentu wejścia na łódkę do rozpoczęcia przejazdu nie minęła nawet minuta. Jest kilka linii, na których pływają abry. Gdy chcemy wyczarterować stateczek to koszt tego na regularnej trasie wynosi 20 AED, a wypożyczenie na godzinę kosztuje 120 AED.


Po wyjściu z abry kierujemy się na Dubai Textile Souk. Miejsce, gdzie możemy kupić materiały podobno z całego świata i chciałbym wierzyć, że cały świat nie równa się tylko Chiny. Poza tym masa pamiątek, kilka stoisk z jedzeniem i nachalni nagabywacze, którzy zakładają turystom na głowy co się tylko da. Masa turystów z Rosji, co sprawiało, że w oczach lokalsów właśnie też uchodziliśmy za Rosjan. Polaków wydawało się być naprawdę niewielu. Zdjęć nie robiłem, bo chcieliśmy bardziej prześlizgnąć się przez ten bazar niezauważonym i dojść do dzisiejszego celu, czyli Al Bastakiya.

Dzielnica powstała około 1890 roku i jest najstarszą dzielnicą Dubaju. Jest to kilkadziesiąt odrestaurowanych budynków. O tej porze turystów tutaj niewielu, mam wrażenie że oprócz nas nie było już nikogo. Mieliśmy całkowity spokój od głośnego Dubaju pełnego kupców, turystów i mieszkańców, którzy cały czas gdzieś się spieszą. Wyjątkowości tego miejsca dodawały wszechobecne głośniki i nawoływanie do modlitwy z pobliskiego meczetu, które niosły się po murach tworząc niepowtarzalną atmosferę grozy ;)


W dawnych domostwach kryją się sklepy, kawiarnie, galerie sztuki i stragany mieszkańców, jednak senny charakter miejsca sprawia, że nikt nas nie zaczepia, w całkowitym spokoju możemy spacerować i oglądać wystawy.




Chcieliśmy jeszcze zdążyć na targ przypraw i złota, ale straciliśmy poczucie czasu i przyjechaliśmy tam przed 22, gdy już wszystko było pozamykane.



Jak zwykle czasu znowu na wszystko nie starczyło.

CDN