sobota, 20 stycznia 2018

Wycieczka do Delty Mekongu - obwoźne telezakupy (Azja 2017, cz. 14/16)

Wycieczka za 8 dolarów nie może spiąć się cenowo dla organizatora, jeśli nie wrzuci się do niej dodatkowych atrakcji. Pierwszym punktem jest przystanek na toaletę i zupełnie przypadkowo okazuje się, że w tym czasie odbywa się prezentacja ubrań z kokosa. Z ciekawości siadamy w małej sali, gdzie mała Wietnamka z pełnym zaangażowaniem prezentuje różne cudowne przedmioty. Ze swetra robi szalik, z szalika sukienkę, z sukienki czapkę. Szok. Śmiejemy się pod nosem i wychodzimy. Chyba nie jesteśmy osobami, do których skierowane jest tego typu show.


Drugim punktem jest pasieka. Degustacja herbaty z miodem i cytryną, cukierków miodowych, suszonych owoców. W porządku, wpadło coś na ząb, ale tu też nic nie kupujemy.


Dalej fabryka słodyczy z kokosa. Znowu degustacja - cukierki, alkohol, owoce. Tu też bez zakupów.



Dalej pokaz śpiewów ludowych, poczęstunek ze świeżych owoców. Gdy myślisz, że można się zbierać. Wyskakuje pani z koszyczkiem na napiwki. Wrzucamy kilka tysięcy i w końcu jedziemy popływać łódką.


Spływ trwa z pół godziny, ładnym kanałem, 4 osobowymi łodziami. Okazja, żeby zrobić kilka ładnych zdjęć i nic więcej.



Potem jedziemy na obiad, który wliczony jest w cenę. Całkiem smaczny i syty. Można kupić coś więcej, jeśli ma się na to ochotę.


Jest miejsce, gdzie chętni szczują krokodyle kawałkami surowego mięsa. Zwierzęta zastygają w bezruchu i atakują kąski.


Na koniec zajeżdżamy do pagody i wracamy do HCMC.




Do Sajgonu wracamy wieczorem przed 18. Wycieczka z grubsza udana. Warta była dokładnie 8 dolarów - nie mniej, nie więcej.