poniedziałek, 22 stycznia 2018

Istny Sajgon (Azja 2017, cz. 15/16)

Po powrocie z wycieczki idziemy się przejść po okolicy. Zaraz za hotelem znajduje się imprezowa dzielnica. Aż dziwne, że w pokoju panuje całkowita cisza.



Na kolację jemy krokodyla. Porównanie standardowe - przeciągnięty kurczak o zapachu ryby.






Rano na śniadanie tradycyjna zupa PHO z ulicznego stratagnu. To jest już nasz ostatni dzień w mieście i ostatnia okazja, aby zjeść zupkę na śniadanie. Dla mnie to ta forma jedzenia przebija wszystkie istniejące. Aż szkoda, że w Polsce uważa się to za danie premium i trzeba zapłacić prawie 20 złotych w wielu miejscach.




Z ciekawości zachodzimy też do KFC. Hamburger podany na normalnym talerzu.



Robimy też drobne zakupy na bazarze. Targować trzeba się wytrwale i mocno. Ceny do zbicia o co najmniej połowę.






Po drodze trafiamy na otwarcie sklepu. Widowiskowe.



I bardzo miła dla oka obsługa.


Tym przyjemnym akcentem kończymy nasz pobyt w Wietnamie. Późnym popołudniem jedziemy na lotnisko.