poniedziałek, 11 maja 2015

Dubaj cz. IV - Serce Belgradu

Knez Mihailova to takie trochę nasze Krupówki. Jest tu gwarno, ludzie zderzają się ze sobą idąc w pośpiechu, spotykamy grajków, malarzy i sprzedawców.

Swoje przedstawicielstwa mają tutaj między innymi Turkish Airlines, Qatar Airways czy tanie linie FlyDubai.


Łapiemy pierwsze gorące promienie słońca. Aż nie chce się wstawać.



Przechadzając się dalej docieramy do Hotelu Moskwa. Jest obecnie jednym z najstarszych działających hoteli w Serbii. Zbudowano go w 1890 roku. 



Jak wspomniałem wcześniej - z komunikacji miejskiej nie korzystaliśmy, ale miasto oplecione jest siecią autobusów, trolejbusów i tramwajów. System ten działa bardzo dobrze. Autobusy odjeżdżają o czasie. Warto kupować bilety, bo kontrole są bardzo częste, a i koszt przejazdu nie jest specjalnie wysoki, bo kosztuje zaledwie 2,5 zł. Minusem jest słabe oznakowanie przystanków, na wielu z nich nie wisi nawet rozkład jazdy.




Po minięciu Moskwy obieramy kierunek na ulicę Skadarską (nazwa oryginalna Skadarlija). Znajduje się w obrębie Starego Miasta. Początek ma obok Placu Republiki i biegnie przez zaledwie 400 metrów. Znaleźć tutaj możemy liczne restauracje, które o tej porze roku powoli się zapełniają. 





Powoli głodniejemy i wchodzimy do jednej z bardziej znanych restauracji w tej okolicy - "Trzy Kapelusze". Siadamy na zewnątrz. Obsługuje nas dosyć dziwny kelner. Cały czas mu się spieszy. Między stolikami chodzą lokalni grajkowie i umilają czas gościom. Zamawiamy różne mięsa z grilla z sałatką. O ile do mięs nie można mieć zastrzeżeń to do sałatki owszem - była to surowa kapusta czerwona i... cebula. A to na drugim talerzu na mięsie to nie lody waniliowe tylko kulka z masła i soli :D


Naprawdę duże porcje i spadek sił sprawia, że w "Kapeluszach" spędzamy trochę czasu. Zbliża się już wieczór. I tutaj muszę sprostować to co napisałem w poprzednich częściach. Deszcz miał nas już więcej nie spotkać, ale jednak to się stało. Gdy powoli szliśmy w kierunku przystanku autobusowego, nad Belgradem zaczęły zbierać się ciemne chmury.



Zanim dotarliśmy do przystanku autobusowego zdążyła nas złapać gwałtowna burza, która nie odpuszczała do późnego wieczora. Na lotnisko wyjeżdżamy ponad 3 godziny przed odlotem.



CDN