poniedziałek, 18 maja 2015

Dubaj cz. VI - dojeżdżamy do celu

Zanim dochodzimy do metra mamy już dosyć. Od 24 godzin w podróży. Wchodzimy do stacji metra i uff... jak tu zimno. Kupujemy bilet 7-dniowy za 135 AED (1 AED = 0,99 PLN) w postaci srebrnej karty NOL Card. Mogła być złota i upoważniać nas do "klasy biznes" w metrze, ale płacić dwa razy więcej za odrobinę komfortu, który właściwie nam jest niepotrzebny...


Metro jeździ co 3 minuty, pociąg podzielony jest na 3 części. Pierwsza dostępna tylko dla posiadaczy NOL Gold, druga dla kobiet i dzieci, a trzecia dla reszty. Oczywiście nie ma obowiązku podziału tylko w jedną stronę. Kobieta może jak najbardziej jechać z mężczyznami, ale mężczyzna za przyjemność podróży z kobietami musi liczyć się z mandatem 100 AED.

Do hotelu docieramy po 25 minutach. Naszą bazą wypadową podczas pobytu w Dubaju będzie robił Flora Grand Hotel. Nie był on ani drogi ani tani. W opcji bez śniadań kosztował 1500 PLN za dwie osoby za 6 nocy. W cenie basen na dachu, siłownia, sauna. Pokój wyposażony w to co potrzeba, m. in. lodówkę, telewizor, dobrą, aczkolwiek nieco głośną klimatyzację, sejf. Bardzo podobny do Novoteli. Internet bezprzewodowy działał wyśmienicie. Ogólnie na tle innych hoteli, w których bywałem (cała sieć Accor, Hilton, Sheraton, i in.) wypada bardzo dobrze. Stosunek jakości do bardzo dobry i szczerze polecam.

Niestety zasady są zasady i pokój możemy otrzymać dopiero za 2 godziny. W międzyczasie otrzymujemy welcome drinki ze świeżych owoców, odświeżamy się, a obsługa zapoznaje nas z zasadami panującymi w hotelu. Planujemy wyskoczyć gdzieś na plażę, pytam concierge co poleca. Oczywiście zaproponował taxi na plażę Al Mamzar Beach. I tutaj od razu się wyłożył. Po pierwsze według licznika powinniśmy zapłacić za taxi 18 AED, on ją proponował za 35 AED no i plaża w środy i poniedziałki dostępna jest wyłącznie dla kobiet, czego nam nie powiedział. Na szczęście przedwyjazdowe siedzenie w necie i dziobanie każdej jednej istotnej informacji zaowocowało tym, że podziękowaliśmy i od tego momentu polegaliśmy wyłącznie na sobie. I się nie przejechaliśmy na tym.

Po drodze na plażę zatrzymujemy się przy meczecie Jumeirah. Jest to jedyny meczet w Dubaju, który otwarty jest dla turystów. My tutaj byliśmy za wcześnie, bo swoje drzwi otwierał po 16, ale też nie zależało nam na tym, żeby do niego wchodzić.



Po drodze wpadamy do McDonald's na lody i prawie zasypiamy tam ze zmęczenia. Pomimo przespanego lotu, zmiana klimatu i sam fakt podróży wpływa na nas kiepsko, ale nie poddajemy się. Najpierw taxi, potem autobusem docieramy na miejsce. Wysiadamy w okolicach Umm Suqeim Park, skręcamy w prawo i naszym oczom ukazuje się widok Burj Al Arab.


Jest godzina 16, więc słońce powoli odpuszcza i chłodzeni wiatrem oddajemy się w  objęcia Morfeusza słuchając szumu wód Zatoki Perskiej. W takim stanie pozostajemy do późnych godzin popołudniowych. Po godzinie 18 zbieramy się i idziemy coś zjeść.

Przypadkiem trafiamy do losowej knajpy dla lokalsów. Zamawiamy kurczaka w placku paratha i pyszną arabską herbatę z cukrem, mlekiem i kardamonem. Za cztery parathy, dwie herbaty i trzy pierogi z groszkiem, cebulą i bliżej nieokreślonym mięsem płacimy 16 AED.


Powrót do hotelu rozważamy taxi, ale znajdujemy szybko przystanek autobusowy i wybieramy dojazd komunikacją miejską. Generalnie taxi nie jest drogie i trudno jest być oszukanym. Stawki są ustalane odgórnie przez rząd. Opłata początkowa to 5,00 AED, a za kilometr nie zapłacimy więcej niż 1,60 AED. System jest tak zaawansowany, że manipulacje przy nim są niemożliwe, a kierowca który cokolwiek by kombinował traci natychmiast licencję bez prawa ponownego ubiegania się o nią. Gdy kierowca nie włączy licznika przejazd traktowany jest jako darmowy i nie musimy za niego płącić. Samochody są identycznie oznakowane, różnią się tylko kolorem dachów i oznacza to w jakim oddziale jeżdżą.

Jeśli chodzi o autobusy - są klimatyzowane, jeżdżą jak chcą i jadą zawsze szybciej niż jest to wskazane w rozkładzie na przystankach. Wszystkie przystanki są na żądanie o czym przekonaliśmy się czekając kiedyś przez pół godziny na autobus w klimatyzowanym przystanku autobusowym (temp. 19*C). Nie wychodziliśmy czekając aż autobus się zatrzyma, ale... on przejechał bez zatrzymywania się, bo nie pomachaliśmy :)

Metro - kursuje co 3 minuty od wczesnych godzin porannych do późnych godzin nocnych. Każda stacja jest do złudzenia podobna do reszty. Jest w nich niemal idealnie czysto, zimno i tłoczno. Są dwie linie. Czerwona - dłuższa, biegnąca z jednego końca miasta aż za lotnisko. Druga - zielona, krótsza, biegnąca pod starszą częścią miasta. Obie w znacznym stopniu przebiegają nad miastem na wysokim wiadukcie. Pociągi są bezobsługowe, a w środku obowiązuje zakaz jedzenia, picia i żucia gum.


Poruszając się po mieście czuliśmy się bezpieczni. Dubaj ma jeden z najmniejszych współczynników przestępstw na świecie. Trudno tutaj być okradzionym czy napadniętym. Oczywiście zalecane są podstawowe środki ostrożności, nie mniej jednak możemy spokojnie na plaży zostawić rzeczy i iść do wody. Nikt się nawet do nich nie zbliży.

Do hotelu wracamy po godzinie 20. Odbieramy bagaż z przechowalni i padamy. Ustalamy plan na jutro - nie zmęczyć się, odetchnąć od gorąca i coś zobaczyć.

CDN