poniedziałek, 8 stycznia 2018

Z wizytą u waranów (Azja 2017, cz. 5/16)

Ostatni wolny dzień w Bangkoku spędzamy w Lumpini Park. Oaza spokoju i dom dla kilkudziesięciu waranów. Wypożyczamy rower wodny i uciekamy od hałasu metropolii.
Na terenie parku można bez problemu spotkać te jedne z najgroźniejszych i największych jaszczurek, które obecnie żyją na świecie. Jednak na te leniwe gady trzeba bardzo uważać, powalają uderzeniem ogona, a potem połykają w całości swoją ofiarę, rozpuszczając ją przy tym enzymami i toksycznymi substancjami z organizmu.


Wylegują się przy chodnikach, niby nie zwracając uwagi na przechodniów i ludzi, którzy robią im zdjęcia, ale wodzą za nimi cały czas wzrokiem.






W parku spędzamy około trzech godzin. Później po raz drugi bierzemy autobus, żeby szybciej się przemieścić. Wpadamy w korek i już prędzej byśmy się przeczołgali. Ale chociaż sobie posiedzieliśmy.


Święta można poczuć również w Tajlandii. W wielu miejscach ubrane są choinki, grają zachodnie kolędy i chodzą Mikołaje.


Mijamy targ kwiatowy, gdzie tak uznawane i cenione u nas storczyki, tutaj leżą w ilościach hurtowych ścięte na stołach do kupienia za bezcen.


Można sobie również kupić banany na kiście.


Leniwie przechadzając się po mieście jeszcze raz wpadamy na Khao San Road, aby coś zjeść i pożegnać się z klimatem Bangkoku.